2012-05-31

Zakazane jak dla karawany czarny szlak ...

- Czy to nie jest przypadkiem zbyt niebezpieczne? - padło pytanie mojego znajomego, którego zawsze oceniałem jako twardo stąpającego po ziemi.
- Ale co? Podróżowanie indywidualne? - odpowiedziałem lekko zaskoczony.
Kolega spojrzał na mnie jakbym zadał mu pytanie z anatomii na pierwszym roku AWF w Gdańsku.
- To, że szwędacie się po świecie to mnie nie rusza, wiele osób tak robi ale o dzieci mi chodzi. Wiesz w resorcie nad ciepłym morzem jest bezpiecznie. Masz opiekę, animatorów, ogrodzony obiekt i wszystko podane pod nos.
Teraz to ja się pochyliłem nad tematem bo chciałbym mu jak najlepiej wytłumaczyć to, co czuję.
- Zgadzam się, każdy wypoczywa jak lubi. Jedni wybierają wspomniany przez Ciebie All Inclusive, drudzy skaczą ze skały na wiewiórkę, inni zaś pakują plecak i idą  w nieznane. O ile z dzieckiem na wakacjach w wygodnym resorcie jest wszystko przewidywalne a  z dzieckiem na plecach w wingsuit flying to ekstremum  dla mnie nie do zaakceptowania, to zabranie malucha w świat, w podróż bez planu ma w sobie coś z jednego i drugiego.
- Chyba żartujesz! Nie wiesz dokąd jedziesz, nie wiesz gdzie będziesz spał i jeszcze zabierasz ze sobą dzieci?  Nie jesteście studentami wolnymi jak ptaki tylko rodzicami. - kontynuował kolega, który zawsze życie miał poukładane jak skarpetki w szufladzie...kolorami.
- Widzisz, wszystko zależy od tego, jak funkcjonuje rodzina, chodzi też o zaufanie...wzajemne. Dzieciaki w pewnym sensie zależne od rodziców, w zamian za swoje zaangażowanie i trud podróży zawsze muszą zostać nagrodzone tym, co najbardziej lubią. Może to być na przykład kąpiel w basenie w eleganckim hotelu po dwóch dniach zmagania w ciężkim pustynnym otoczeniu. Dzieci raczej z natury nie są zmotywowane do ekstremalnych przeżyć i zgadzam się z Tobą, trzeba to dozować w zależności od indywidualnych możliwości. A to,  że podróżujesz do miejsc, które przegapiłeś będąc studentem, w dodatku ze swoimi dziećmi, to że razem z nim to  przeżywasz, patrzysz na świat ich oczami - to jest coś niezwykłego. Styl podróżowania nie jest zależny od wieku. W Stanach zapytano nas jak podróżujemy, odpowiedzieliśmy, że korzystamy z Couchsurfingu  i ogólnie się hostujemy. Facet w drogiej, nienagannie wyprasowanej koszuli z drinkiem w ręku spojrzał na nas z politowaniem i powiedział, że on też tak podróżował, jak miał dwadzieścia lat i był na studiach. Wtrąciła się na to jego żona i dodała: "Wtedy było fajnie, teraz nas zabierzesz dziesiąty raz na Florydę, w to samo miejsce." Status nie zobowiązuje, robisz co chcesz.
- Ale powtórzę pytanie, czy to jest bezpieczne?
- Każdy ma intuicję, przeczuwasz czy coś jest nie tak. W przypadku podróżowania z dziećmi, przynajmniej ja zaostrzam ją do bólu. Kiedy czuję, że choćby jest niewielki procent ryzyka, nie wchodzę. Nie wchodzę w bramę, w uliczkę, do kogoś do domu. Nie jadę w miejsca, które ktoś opisał jako niebezpieczne lub do kraju, w którym z różnych powodów mogłyby nas spotkać kłopoty. Nie wolno jednak dać się zwariować, na przykład wiadomościom. Nakręcanie się nie pomaga, trzeba trzeźwo patrzeć na świat i pozbyć się stereotypów. 
- Jak ludziom do domu włazić??? - podniósł  głos i patrzył na mnie z otwartą buzią.
- Pamiętasz jeszcze, co to wiara w ludzi? A jak  podeprzesz ją oceną innych, ten kredyt zaufania rośnie. Tak się dzieje na portalach, które umożliwiają goszczenie się u ludzi. Uwierz mi, z takiej gościny pozostaje coś jeszcze, coś więcej - często przyjaźń  na całe życie. Oczywiście musisz być czujny i ciągle ufać własnej intuicji,  w końcu to ty jesteś dorosły. Bywa, że w czasie podróży zachodzisz do domu zupełnie obcych ludzi, napić się herbaty, przenocować, ale to ty decydujesz, zawsze możesz podziękować i zwyczajnie w świecie wyjść.
- To brzmi trochę jak bajka o pięknym świecie...
- Bo świat właśnie taki jest. Jest na nim, wbrew pozorom, więcej dobrego niż złego. 
Kolega zamyślił się na chwilę, jakby zebrał całą naszą pogawędkę w jedną myśl.
- A skąd wiesz, że jest bezpiecznie w miejscu, do którego zmierzasz?
- Nie wiem tego, nikt nie jest w stanie przewidzieć co czeka na nas za rogiem. Ty też jesteś rodzicem od niedawna. Za chwilę będziesz decydował o tym, czy jazda samochodem przez Polskę w letni dzień, w pełnym słońcu z twoim dzieckiem jest rozsądna bo może lepiej pojechać nocą. Właśnie o to chodzi, chodzi o decyzje, które są dobre dla naszych dzieci, każdy rodzic sam musi zdecydować, czy zabrać swoją pociechę na trekking w Himalaje, wycieczkę po dżungli, zamieszkać z bobasem w buszu czy może lepiej jechać na Mazury. Nie wyobrażam sobie z drugiej strony ruszyć w świat z dzieckiem bez wcześniejszego przygotowania. Po co potęgować stres, który udziela się również maluchom. Jeśli czujesz się na siłach pojechać sam, to możesz też z dzieckiem. Pamiętać tylko trzeba, że odpowiadasz już za więcej niż jedną osobę a realizację układaj dla całej rodziny...równomiernie i sprawiedliwie.
- Aaa.... - chciał coś dodać ale mu przerwałem.
- Aaapteczka musi być. Zresztą zdrowie jest najważniejsze i nim nie żonglujemy. Czujesz respekt przed chorobami tropikalnymi to stosuj profilaktykę, bledniesz na myśl o malarii, nie jedź w miejsca gdzie występuje lub zadbaj o zabezpieczenie przed ukąszeniem. Niech tylko nie paraliżuje cię sama myśl o przykrych niespodziankach bo pomyśl, że grypa również może być groźna w skutkach...
- A gdzie nie jechać?
- Chyba: gdzie jechać? Są takie miejsca gdzie nie zabralibyśmy dzieci, takie czarne szlaki dla naszej karawany. Nie znaczy to wcale, że ktoś inny tam nie pojedzie. Może i my, dzieci rosną,  sytuacja się zmieni bo świat się zmienia. Wszystko zależy również od własnego wyczucia, sprawności i swoistej pewności siebie. Rodzicielstwo nie powinno ograniczać a jedynie w miarę potrzeby korygować podróżnicze plany.

Posiedzieliśmy jeszcze tak chwilę w ciszy. Po kilku minutach kolega spojrzał na mnie i testując moją cierpliwość zapytał:
- A gdzie byś proponował, tak na pierwszy raz?
Zaśmiałem się, uruchomiłem internet w komórce i pokazałem mu stronę: www.malypodroznik.pl
- Sprawdź sam, co mówią inni młodzi rodzice :)


Mam do Pana prośbę...

Wciąż jestem pod wrażeniem przygotowania sali kinowej Akwarium Gdyńskiego do prezentacji. Światła, dźwięk i ekrany sterowane z dotykowego pulpitu, wygodne siedzenia i...nieco  już zużyty projektor :)
Wszystkiego mieć nie można, choć i ja nie jestem bez winy bo gdy wyświetla się z udostępnionego sprzętu mogą być niespodzianki. Lekko zawiedziony jakością odtwarzanego obrazu byłem zły na własny sprzęt, który jest teraz w serwisie. Takie dążenie do perfekcyjności potrafi napsuć krwi, zwłaszcza jeśli spędziło się nad swoim "dziełem" prawie tydzień...
Najpiękniejsze jest to, że Klub Podróżnika ma swoich zagorzałych i wiernych widzów, na których zawsze można liczyć. Nie inaczej było tym razem, z tym, że sala uzupełniona była przez krewnych i znajomych królika (tym razem w roli królika wystąpiłem ja). Zabrakło kilku ważnych osób ale... jak wspomniałem wcześniej, wszystkiego mieć nie można.
Zanim jeszcze padły pierwsze oficjalne słowa prezentacji, kilka sympatycznych starszych Pań wianuszkiem okrążyło Arlettę i zasypało gradem pytań. Dziewczyna z nie znikającym uśmiechem na buzi "broniła się" się sensownymi odpowiedziami a ja usłyszałem tylko jedną z ostatnich:
- Nie, proszę Pani na Kubie nie byliśmy...jeszcze.
"Jeszcze" - to w ustach kogoś kto powiedział, że na razie ma dosyć podglądania świata brzmi obiecująco. Może jeszcze kiedyś i tam nas poniesie. A może już ją samą.

Najważniejsza jednak rzecz stała się po pokazie. Podeszła do mnie kobieta i z ewidentnym wzruszeniem oznajmiła:
- Dziękuję wam za tą podróż, dziękuję w imieniu tych, którzy z różnych przyczyn nie chcą bądź nie mogą.  Wielu z nas już nigdzie nie pojedzie a dzięki ludziom takim jak wy, możemy to zobaczyć  i wspólnie przeżywać. Niektórzy się boją,  a przecież pokazaliście, że można. Nawet z dziećmi można.
- No wie Pani, te nasze dzieci to już nie są takie malutkie, same plecaki noszą  a czasem to i rodzicom pomogą. - odpowiedziałem.
Kobieta popatrzała na mnie z politowaniem i dodała:
- Przemawia przez pana skromność a ja mam do pana taką prośbę... jedźcie w świat z tym waszym projektem, do innych dzieci jedźcie...
- Ja to bym pojechał już dzisiaj ale wie Pani... wszystkiego mieć nie można.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...