2011-09-14

Przygotowania do podróży - czyli o sztuce cierpliwości

Wiele ciepłych słów słyszymy opowiadając o planach projektu "Pokonać Niemożliwe". Jednak zazwyczaj ludzie dziwią się i nie mogą uwierzyć, że naprawdę, tak po prostu zamierzamy ruszyć w świat.
Plany naszej podróży nieustannie ulegają transformacji i naginają się do rzeczywistości bo zaproszeń ze strony szkół i ośrodków kultury jest bardzo dużo. Jest ich znacznie więcej niż się spodziewaliśmy i jeśli tylko nie byłoby tak wielkich ograniczeń finansowych (cóż... nieszczęsny kurs franka ostatecznie drastycznie okroił nasz budżet...) moglibyśmy spokojnie poprowadzić nawet po kilka warsztatów w każdym z goszczących nas krajów.... a tak zorganizowane zostaną tylko jedne... w wybranym losowo spośród wielu miejsc. To smutne, gdy musimy odmawiać dzieciom, szczególnie w miejscach takich jak na przykład Tanzania, Indie, Nepal, Tajlandia, Kambodża, Kolumbia czy też Meksyk gdzie widzimy, że "głód" poznania świata, z racji różnych ograniczeń, jest największy. Niestety bez wsparcia ze strony sponsorów zorganizowanie nawet tych pojedyńczych warsztatów jest dla nas wyjątkowo dużym wyzwaniem.
Ale jak mówi przysłowie "nadzieja umiera ostatnia"... więc jeszcze nic straconego ;-)

Wydaje nam się, że w tej podróży to nie my wybieramy trasę ale to Podróż wybiera ją za nas.... bo gdy tylko jakieś drzwi się zamykają (np. brak możliwości wyjazdu do Bhutanu) kolejnych kilka staje otworem i kusi swoimi skarbami (Laos, Kambodża, Indonezja, Kolumbia, Wenezuela...).

W przygotowaniach do drogi staramy kierować się słowami Św. Franciszka "Zacznij od tego, co trzeba zrobić, potem rób to co możliwe a nagle stwierdzisz, że dokonujesz rzeczy niemożliwych"... zaczeliśmy więc od załatwiania wiz i szczepień, przygotowania projektu warsztatów oraz kompletowania ekwipunku. Zajmuje to wiele czasu i kurczy w zastraszającym tempie nasze zasoby finansowe ale wiemy, że to niezbędne by spokojnie wyruszyć w świat. Zdajemy sobie jednak sprawę o ile łatwiej podróżuje się w dzisiejszych czasach gdy "nieznane i odległe lądy" straszące podróżników jeszcze kilkadziesiąt lat temu, dzięki swobodnemu przepływowi informacji w internecie, przynajmniej w teori, stają się nie tak wcale odległe i zagadkowe. Wspaniałe jest również to, że dzięki szerokim kontaktom na portalu społecznościowym "CouchSURFING" poznajemy dziesiątki osób z różnych krajów, chętnych do przygarnięcia nas pod swój dach i wprowadzania w codzienny świat. Równocześnie dzięki portalowi TAVELBIT (i  ich wspaniałemu internetowemu forum podróżników) możemy uzyskać niezmiernie pomocne informacje "z pierwszej ręki" w sprawach wiz, biletów, ubezpieczeń czy też ciekawych miejsc na trasie wyprawy.

Wszystkim wspierającym nas w tym trudnym i burzliwym okresie bardzo serdecznie dziękujemy.
Jesteśmy niezmiernie wdzięczni za wszelkie rady oraz za całą masę zaproszeń i chęci pomocy. Mam nadzieję, że z większości skorzystamy - jeśli tylko władze państw z naszej listy zechcą udzielić nam niezbędnych wiz - bo to, jak już możemy zauważyć, wcale nie jest takie oczywiste jak mogło się wydawać się nam na początku :-/

Jeśli chodzi o sztukę cierpliwości to teraz jest właśnie "czas Indii" - gdyż nasze paszporty ( i nasz los) od poniedziałku są w rękach Konsula... no właśnie Indie.... mentalność tego kraju możemy powoli poznawać za pomocą wyłącznego pośrednika wizowego czyli firmy BLS International Visa Services, której to Ambasada Indii powierzyła całkowitą obsługę wizową.... no i tu zaczyna się "próba cierpliwości" bo teoretycznie już w zeszłą środę przesłaliśmy kurierem DHL do biura komplet dokumentów - oryginały paszportów wraz z wnioskami wizowymi (i naklejonymi zdjęciami), rezerwacją biletu samolotowego oraz dowód opłaty wizowej (dokonanej koniecznie na Poczcie Polskiej - niewiadomo dlaczego nie może to być przelewem na konto bankowe, ale może chodzi o to by nie było łatwo i przyjemnie). Oficjalne czas oczekiwania to trzy dni robocze od daty dostarczenia przez pocztę pieniążków do biura BLS (bo wtedy oni zanoszą w naszym imieniu dokumenty do ambasady) ale ... poczta twierdzi, że pieniądze przekazała już następnego dnia od wpłaty a oni, że ich nie dostali.... miły pan (nie wiem czemu zakładam, że jest hindusem) na infolinii biura BLS mówi "dobźe, dobźe... poćta polska źle" i po przejściu na angielski dodaje, że może będą jutro albo pojutrze ale najlepiej to zadzwonić w poniedziałek. W poniedziałek powiedzieli, że co prawda pieniążki już dotarły i dokumenty trafiły do Konsula ale kiedy będą wizy tego nie wiedzą.... może będzie to do końca tygodnia a może i nie.... Urocza pani tylko dodała, że jeśli do przyszłego poniedziałku nie będzie wizy to tam pojedziemy razem (do ambasady) i spróbujemy interweniować....

well, well, well - jak zwykli mawiać mieszkający tam Anglicy... INDIA... oh INCREDIBLE INDIA :-))
przypuszczam, że cdn.

Powoli zbliża się też kolejna przeprawa i to już w przyszły wtorek 20-tego września, kiedy to przyjdzie czas na USA i nasze "być albo nie być" na amerykańskiej ziemi. Obiecuję, że nie powstrzymam się od relacji z owej wizyty, bo z nieukrywaną ciekawością wypatruje jej już od momentu wypełnieniania zwariowanego/dziwnego kwestionariusza wizowego tego kraju ;-) ale o tym na razie.... szszaaa - bo jeszcze się obrażą i wizy nam nie dadzą...



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...