2012-02-10

Jest zima...to musi być zimno :) oraz Muay Thai po marokańsku ...



Kiedy w Polsce na termometrach słupek opada poniżej dwudziestu stopni w minusie my w Marrakeszu ściągamy bluzy i polary. Słońce razi w oczy i choć czuć mroźne powietrze schodzące z Atlasu to jednak nasze ulubione słupy umieszczone przy bankach wskazują na swych wyświetlaczach nawet dwadzieścia stopni w plusie. Różnica pomiędzy dniem i nocą nie pozwala zapomnieć o tym, że i tutaj jest wciąż zima. Wieczorami robi się chłodno, choć nadal dziesięć stopni powyżej zera to dla nas komfort. Spoglądając o poranku na góry zaskakuje jak nisko leży śnieg w tym roku i wtedy marzy się... wypad na narty. Dla tych, którzy nie wierzą, że w Afryce można pośmigać na nartach zapewniam, iż Maroko takim jest właśnie wyjątkowym miejscem a znajdująca się tutaj stacja narciarska L'Oukamaiden świetnie prosperuje. No właśnie, zima w tutejszych górach robi psikusy i jest nieprzewidywalna a my z trwogą spoglądamy na ośnieżone szczyty bo już na kilka dni czeka nas przejazd autobusem przez przełęcz Tizi'n Tishka. Co może się tam wydarzyć dobrze już wiemy, bo zimą pokonywaliśmy te serpentyny samochodem. Jedna śnieżyca i najkrótsza droga do Warzazatu zostaje zamknięta. Ot, taki to właśnie psikus natury...


No właśnie, sporty zimowe. Jak myślicie, jakie miasto jest najlepsze na uprawiane - powiedzmy - choćby łyżwiarstwa? Oczywiście, że Marrakesz! Lodowisko, które pierwotnie miało działać do końca stycznia, ze względu na pogodę i duże zainteresowanie działa do dziś. Nie mogliśmy odpuścić takiej okazji aby nie poprzecinać lodowej tafli łyżwami na afrykańskiej ziemi. Wrażenie niesamowite, bo lodowisko jest odkryte a przysłania je tylko lekki daszek. Wokół palmy i widok na ośnieżone góry. Wyobrażacie sobie? Kilkaset metrów dalej stoją wielbłądy, którymi można pospacerować po Palmeraie a tutaj, w rękawiczkach (i krótkich rękawkach) ludzie prują po lodzie. 





Muzyka musi być, oj tak! Głośno, że aż w bębenkach huczy ale tak już tutaj jest, że jak jest zabawa to musi grać na pełną moc. Wygląda to zresztą, jakby nikomu zniekształcona muzyka nie przeszkadzała ale kto siedział kiedyś w arabskiej taksówce, ten wie, że jakość dźwięku nie ma znaczenia i przegrywa w konfrontacji z kondycją sprzętu i tak zwanym volumem :) Łyżwy ostre, lodowisko lekko pofalowane bo nie ma tutaj wózka pokrywającego wodą idealną taflę ale za to są ręce do roboty i w przerwach chłopaki zbierają zryte kawałki lodu szuflami. Ci sami zresztą są fantastycznymi animatorami tego sportu. Bawią się z dzieciakami tworząc tak zwane wagoniki a z najmłodszymi jeżdżą całymi popołudniami ucząc ich jazdy na łyżwach. Cena? Cóż, nie jest niska bo dorosły płaci 8 Euro a dzieci połowę ale za jazdę po lodzie w świetle zachodzącego afrykańskiego słońca warto zapłacić, bo jeśli zastanowisz się gdzie teraz jesteś i na czym stoisz, możesz pomyśleć, że to jakiś absurd. A jednak, nie ... Czujesz to? :)



Monika opiekuje się nami wspaniale, pomogła załatwić nam bardzo wygodne lokum. Komfortowe warunki dały nam możliwość poznania trenera fitnessu i miłośnika sportów walki. Za jego namową przeprowadziliśmy sobie kilka treningów, na których wymieniliśmy się doświadczeniami i... ciosami. Wszystko oczywiście w czysto sportowej i kulturalnej atmosferze. W zamian ja otrzymałem indywidualny program treningowy aby zrzucić parę kilogramów a on kilka twardych lekcji :) Obejrzeliśmy wspólnie filmik o Golden Boy'u, zawodniku pochodzenia marokańskiego Badr Hari, który stał się idolem i wzorem do naśladowania dla wielu tutejszych chłopaków. Na koniec chcieliśmy naszego przyjaciela wykończyć ulubionym ćwiczeniem Michała (stary wiesz o co chodzi: padnij – powstań – pompuj ) ale niestety, okazał się on mieć wyjątkowo dobrą kondycję. Jak wyglądał nasz trening oraz lekcje wychowania fizycznego dziewczynek:




  

 





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...