2011-12-27

Ni Hao ! - podróż po szynach.


Czy Chiny można pokochać? Zdecydowanie tak. Bo z tym ogromnym państwem jest jak z piękną kobietą i rosnącym, gorącym uczuciem do niej. Ma swoje wady, za które czasem można je nawet nienawidzić to jednak w swym ponętnym całokształcie jest na tyle atrakcyjna, że wybaczamy zbrodnie oraz występki. Im lepiej je poznajemy tym bardziej się zadurzamy i zakrywając jedno oko udajemy, że problemu Tybetu nie ma a zasłaniając drugie zapominamy o nieposzanowaniu praw człowieka.

Na tablicy można zobaczyć z jak sporym wyprzedzeniem
pojawiamy się teraz na dworcu kolejowym.... 
nie kusimy losu po raz drugi :-)

Jest jednak pewna rzecz, co do której trudno nam się przyzwyczaić i obejść ją jakimś tłumaczeniem, że taka kultura, że u nas też tak kiedyś ludzie robili. No robili ale chyba z dwieście lat temu! Rzecz rozchodzi się o charakterystyczny dla tego regionu dźwięk chrząknięcia i splunięcia zawartości górnych dróg oddechowych na ulicę, podłogę, posadzkę czy co tam jest akurat pod nogami. Jest to na tyle powszechne, że słychać to niemal wszędzie. Przegięciem pewnym w sensie obrzydzenia jest na przykład takie charknięcie przez kucharza przygotowującego dla nas posiłek. Takie: smacznego, z wyrazami szacunku dla „długich nosów”...


Można by pewnie jeszcze trochę ponarzekać, że ludzie się nie uśmiechają i nie odzywają ale wynagradzają to młodzi ludzie, którzy zaczepiają, machają i zagadują, często kończąc krótką konwersację polsko - chińską jakimś pięknym zdjęciem wykonanym komórką. Ach, właśnie. Przecież to drugi, tuż po Indiach kraj, którego mieszkańcy fotografują się komórkami przy wszystkim, przy wszystkich i … zresztą sami sobie też robią piękne sweet-focie:) z obowiązkową „viktorią” wykonaną dwoma palcami.


Żeby nie kończyć marudzenia to teraz kilka faktów jakie nazbieraliśmy podczas krótkiej wizyty w Chinach. Podrobione atrakcje turystyczne to coś co nas chyba najbardziej rozwaliło. Kraj mają taki piękny i różnorodny ale jest też ogromnie wielki i zaludniony. Skoro nie potrzebują masy zagranicznych turystów (bo w końcu oni są masą turystów) trzeba zorganizować takie atrakcje, żeby pełny autobus chińskich odwiedzających zajechał właśnie pod nie. Dlategoż buduje się tutaj starożytne budowle, wręcz dzielnice całe, imituje cuda natury a na domiar złego, wszystko to podświetla się jak na rosyjskiej dyskotece.
Do braku poszanowania jednostki można się przyzwyczaić ale nie wolno o tym zjawisku zapomnieć jako pieszy w ruchu drogowym. Zakradające się ze wszystkich stron po cichutku skutery z napędem elektrycznym, niemal bezszelestnie są w stanie zrobić ci z tyłka garaż. No i samochody wymuszają sobie pierwszeństwo nawet jeśli masz zielone na przejściu dla pieszych.


No to teraz chronologicznie.
Z Shenzen zabrał nas pociąg nocny z miejscami do spania, podróż miała trwać jedyne 14 godzin (my później pojedziemy jeszcze 25 godzin ale ponad 36 godzinną trasę pociągiem odpuścimy). Dobry pomysł bo można się wyspać. To znaczy można by było się wyspać, gdyby nasze nieprzygotowanie w stosunku do zachowywania się współpasażerów. Początkowo trzeba się oswoić z brakiem prywatności bo tenże pociąg nie ma ani odgrodzonych przedziałów ani zasłonek. I tak cieszyliśmy się z rezerwowanych kuszetek bo kilka wagonów dalej i zarazem dużo taniej, podróżowalibyśmy siedząc/leżąc na drewnianych ławkach lub ziemi zależnie od siły łokci i sprytu przy wsiadaniu. No ale do rzeczy, po sprawnym przepuszczeniu przez bramki i wejściu na peron, swobodnie dostajemy się do wagonów – ci z was, którzy pamiętają nasze przeżycia w Indiach wiedzą, że wsiadanie do pociągu to nie jest nasza specjalność. Tu odbyło się to bezproblemowo no i całkiem możliwe, że trauma kolejowa już nas więcej z tego powodu nie dopadnie... Po wejściu, najpierw krótka gimnastyka (górne prycze na wysokości, będzie ze dwa metry - niestety wszystkie dolne zawsze są już wykupione kilka miesięcy wcześniej), oczywiście przy akompaniamencie nieustannego charkania współpasażerów. 


Wagon wersja 1.

Wagon wersja 2.

Po kilkunastu minutach od startu większość osób zasiada do „chińskich zupek” i najedzona słodko zasypia tak gdzieś około 19 ( o 22 oficjalnie gaszą wszystkie światła i nastaje wagonowa ciemność). Swoisty urok mają również niezmiernie wąski korytarz z rozkładanymi siedzonkami, bieganie kolejarzy (chyba z 10 osób obsługi na każdy wagon) w tą i z powrotem nie wiadomo po co a następnie wstawanie niektórych pasażerów krótko po północy, już po pierwszej drzemce i całkiem nie-ciche przygotowywanie przez nich kolejnych „chińskich” zupek. Oczywiście wystarczy mieć podróżne zakrycie na oczy oraz parę zatyczek do uszu i już nic nam nie jest straszne ;-). Tylko co zrobić z tym rozchodzącym się zapachem i wózkami, nazywanymi przez nas dyliżansami. Są to bowiem takie stalowe wózeczki z różnościami. Czasem przejadą świeże owoce, czasem gotowe dania a czasem zabawki. Przejadą to jest nawet dobre określenie bo panie pędzą z tym tak szybko jakby nic nie chciały sprzedać i trzeba wykazać się niezłym sprytem by dokonać jakiegokolwiek zakupu.


Do zalewania zupek jest ogromniasty kocioł na węgiel w wagonie piątym, z którego można napełnić termosy z podstawką będące na wyposażeniu każdego przedziału. Kiedy nie przeszkodzą nam głośne rozmowy prze komórki, odgłosy gardłowe, wózki i zapachy możemy spokojnie zasnąć.   Pobudka jest już Guilin, dla nas miejscu tranzytowym. Tuż pod dworcem wsiadamy do busa i za 18 RMB od osoby jedziemy do wymarzonego Yangshuo.  



ps. Na koniec jeszcze parę słów o pociągowych toaletach. W odróżnieniu od Indyjskich pociągów gdzie  w wagonach sypialnych na korytarzu znajdują się zawsze dwie naprzeciw siebie i można wybrać albo te z napisami na drzwiach "Western" - nazywane przez nas żartobliwie "na kowboja" od skojarzenia z Westernem czyli po prostu standard zachodni oraz "Indian" - czyli inaczej "na Indianina" z ziejącą w podłodze dziurą, w Chińskich pociągach spotkamy tylko i wyłącznie drugi styl. Pomyśleli tu jednak o większych i bezpieczniejszych rączkach do trzymania, tak by dziura z widokiem na uciekające tory nie wydawała się już taka straszna ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...