CIEKAWOSTKI ZE ŚWIATA

Ciekawostki ze świata:

Droga „Kamikadze” w Tureckich górach to środkowy pas (w sumie są teraz trzy), na który można wjechać wyprzedzając pod górę i z górki. Problem w tym, że można na niego wjechać równocześnie – przerywane linie z obu naprzeciwległych skrajnych pasów drogi.

Mimoza to roślina, którą zobaczyliśmy pierwszy raz zobaczyliśmy w Tanzanii, a konkretnie na Zanzibarze. Sprytna roślina ma taką wyjątkową właściwość, że dotknięta, muśnięta tylko zamyka się sama w sobie i kurczy drobne listki do środka. W takim stanie pozostaje przez okres około sześciu godzin, po czym na nowo rozkłada swe listki. Według tradycji ojcowie młodych panienek lub mężowie, którzy często opuszczali na noc rodzinny dom sadzili mimozę wokół domu. Rano sprawdzając stan liści roślinki (zwłaszcza pod oknami) otrzymywali w ten sposób znak czy ktoś aby nie zakradał się do ich córek lub małżonek.

W Indiach zobaczyliśmy coś co z pewnością przydałoby się w niejednym państwie (u nas także). Były to plakaty antykorupcyjne, na których widniały podobizny osób wplątanych w skandale korupcyjne. Takie publiczne napiętnowanie ma większy wymiar kary niż jedna grzywna czy areszt nawet.

Te same Indie to świat wielu religii. Jedną z nich jest hinduizm. Wiele osób składa pod ołtarzami ofiarę z owoców i świeżego jedzenia. Nas rozbawił pewna sytuacja, w której świętość ma mniejsze znaczenie niż głód. Otóż pewna kobieta zaniosła pod ołtarzyk koszyk świeżych owoców. Gdy skończyła się modlić odwróciła się i odeszła. Tuż za jej plecami gromadka obdartych maluchów podleciała pod sam posążek i napychając kieszenie i buzie smakołykami ograbiła świętość z darów i już całkiem wesoło pobiegła dalej.

To pewnie nie jest dla nikogo żadna sensacyjna wiadomość ale krowy są naprawdę święte w Indiach. Widok kobiet karmiących, czyszczących i malujących odświętnie czoła „bożym krówkom” nie jest jakąś sensacją. Krowy, czasem ze swoimi cielakami przemieszczają się swobodnie i często wybierają te domostwa, w których karmią najlepiej stercząc wieczorami pod ich drzwiami stukając w nie delikatnie rogami :)

O tym jak bardzo jest skomplikowany świat i o tym, że nie wszystko jest takie oczywiste może świadczyć fakt, że w Agrze nie znający nas kompletnie rykszarz pożyczył nam – ot, tak na piękne oczy – równowartość 150 złotych (brak bankomatu w pobliżu) i powiedział, że spotkamy się tutaj za cztery godziny i wspólnie odnajdziemy ATM... dla nas to był pewien szok ale jak najbardziej pozytywny.



Masaż tajski znany jest na całym świecie ale prawdziwym egzotycznym doznaniem jest włożenie stóp do akwarium z rybkami żywiącymi się między innymi martwym naskórkiem. Zabieg daje wspaniałe rezultaty pod warunkiem, że wytrzymamy dość intensywne łaskotki, które spowodowane są delikatnymi ukąszeniami rybek.

Mowa ciała to dla podróżującego pierwszy raz w nowy rejon świata nie mała zagwostka. W Tanzanii kiedy ktoś unosi wysoko obie brwi i delikatnie przy tym unosi również głowę oznacza akceptację i nasze „tak”. W Indiach z kolei charakterystyczne kręcenie na boki ósemek głową wcale nie oznacza negacji a wręcz przeciwnie, to również jest przytakiwanie. W Tajlandii na większość pytań ludzie się uśmiechają więc odpowiedź staje się mało ważna. W Chinach natomiast ludzie niezależnie od emocji i tak zachowują tak zwaną „pocker face”. Wyjątkiem są osoby, u których przełamiemy pierwszą barierę inter personalną ale wówczas należy pamiętać, że jeśli jesteśmy czymś częstowani w dobrym tonie jest za pierwszym razem odmowa. Z drugiej zaś strony jeśli czymś częstujemy musimy nalegać kilkakrotnie na to aby obdarowywany wziął od nas poczęstunek.

Kolej w Chinach to świetny środek transportu. Problem tkwi w odległościach do pokonania i czasie podróży. Zwłaszcza jeśli pociąg ma w rozkładzie zaplanowane 25 godzin jazdy z czego dobre 5 godzin to postoje na stacjach i w szczerym polu (ryżowym). Sporą zmyłką dla podróżującego może być również kilkakrotna zmiana kierunku jazdy. Zasypiasz jedziesz w jedną stronę, budzisz się – widzisz, że wracasz :)

Metro w Chinach działa bardzo precyzyjnie i sprawnie. Na peronie mamy wskazówki gdzie ustawić się do wsiadania i jest specjalna linia dla wysiadających. Peron od kolejki metra oddziela szyba z rozsuwanymi drzwiami, przed którymi idealnie parkuje metro ze swoimi drzwiami. Znaki, słusznie ostrzegają o tym, że wsiadanie na tak zwanego „hindusa” może skończyć się tutaj niepowodzeniem. Wskakiwanie w ostatniej chwili może bowiem zakończyć się tragicznie przytrzaśnięciem pomiędzy oboma drzwiami.

W Tajlandii, na wyspie Koh Lanta tubylcy znają już popularny w polskich akademikach sposób noclegów. Nazywane przez nas pieszczotliwie spanie na tak zwanego „polaka” oznacza rezerwację pokoju dla trzech osób, po czym w rzeczywistości przyjeżdża osób sześć. Szczytem w takiej sytuacji jest wyrażenie pretensji do właściciela hoteliku, że pokoje są : „jakieś takie małe” :)

Kulinaria:
Po robalach zjedzonych w Bangkoku i kurzych łapkach w Hong Kongu myślałem, że mało co może mnie jeszcze zaskoczyć. Oczywiste jest, że byłem w błędzie. Przed zjedzeniem węża w zupie uchroniła mnie jego zaporowa cena a przed jedzeniem mięsa z osła powstrzymała mnie zwyczajna pamięć o Kłapouchym :)

Coś o bananach. O tym, że w Nepalu jedliśmy malutkie bananki w smaku przypominającym nasze dojrzałe poziomki, o tym, że na Maderze rosną banany o delikatnym waniliowym posmaku – jakbyśmy jedli twardy budyń waniliowy – to wiemy ale w Tajlandii jest coś wyjątkowego. Po raz pierwszy w życiu trafiliśmy na banany z dużymi, czarnymi pestkami, które są tak twarde, że trudno je przegryźć. Uwaga zatem na ząbki, kiedy kupicie na targowisku te pyszne owoce.

Ser z Jaka, żyjącego na wyżynach bydła również posmakowaliśmy w Nepalu. Smak ma dość intensywny a kolorem i konsystencją przypomina żółty ser.

Szukam wciąż posiłku o największej ilości czerwonym papryczek przy pozycji w menu. Do tej pory na czołówkę listy wychodzi pikantna sałatka z zielonej papai, serwowana w Tajlandii. Jej odmiana w jednej z knajp odebrała mi głos na krótką chwilę :)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...