2012-01-22

Małe buldogi z Machias!

Jeśli uważacie, że dzieciaki w USA grają tylko
w amerykański football lub baseball to się mylicie.
Uwielbiają soccer i są w tym dobrzy :)

Czasem wydaje się nam, że życiem kierują zbiegi okoliczności. Można przyjąć taką hipotezę lecz my uważamy, że w naszej drodze coś innego kierowało nas w stronę miejsc i ludzi. Coś, czego zbiegiem okoliczności na pewno nazwać nie można. 
Nie inaczej było i tym razem. Miejsce: pralnia automatyczna. Czas: dwa dni przed naszym wyjazdem. Obiekt: kobieta w worem prania i pięknym uśmiechem. Początek akcji: pytanie - Co robicie w Machias zimą?
Dominika wkładając nasze wyprane ciuchy do suszarki odpowiada:
- Tak sobie jeździmy po świecie i opowiadamy dzieciom o Polsce.
Ona na to, że super bo jej przyjaciółka jest nauczycielką w tutejszej szkole, uczy dziesięciolatków i uwielbia takie akcje. Zatem mail, adres strony i uśmiech na pożegnanie. Po dwóch godzinach na naszej skrzynce znajdujemy oficjalne zaproszenie na następny dzień i tym samym Stany stają się kolejnym punktem naszej misyjnej podróży :)
O poranku zbieramy nasze materiały, drukujemy kolorowanki i razem z Erikiem jedziemy do szkoły. Piękna, nowoczesna szkoła wita nas najpierw swoimi osiągnięciami w postaci pucharów, potem choinką ustrojoną czapkami i szalikami, które uczniowie przez kilkanaście lat zostawiali w szatni i nigdy ich nie odebrali. Potem lekko nas zatyka bo dziesięciolatki malują rysunki na podstawie prac Picassa oraz Kandinskiego i wywieszają je na korytarzu. 




Wychowawca to przesympatyczna kobieta, która z uśmiechem nas wita w swojej klasie i załatwia cały potrzebny sprzęt. Sprawnie instalujemy projektor, ekran, zaciemniamy salę i ruszamy. Dominika czuje tremę bo po raz pierwszy będzie przemawiała do dzieci, dla których angielski jest pierwszym językiem. Po czym spina się w sobie i leci z tematem jakby ten język też byłby dla niej czymś, czym posługuje się od urodzenia. Dzieci w ciszy słuchają opowieści z kraju nad Wisłą, śmieją się i otwierają buzię z wrażenia kiedy widzą stare polskie miasta. Potem nauka polskiego i tak im sprawnie idzie, że proszą o zapisanie prostych pozdrowień na tablicy a niektórzy przepisują je sobie do zeszytów. Po zakończeniu pokazu dzieciaki okazują się być przygotowane do zajęć. Niektóre z nich mają przygotowane pytania na temat Polski na kartkach, inne jadą tak zwanym freestyle'em. Pytania zresztą bardzo ciekawe, nie mogło zabraknąć oczywiście najważniejszego: "Jak to się stało, że jesteście w Machias?"






Long story, chciałoby się powiedzieć ale właśnie wtedy uświadamiamy sobie, że nie ma zbiegów okoliczności. Oni na nas po prostu czekali, tylko nie wiedzieli, że przyjedziemy :)
Kolorowanki, łapka na flagę, opowieści o marzeniach w oko obiektywu i wspólne zdjęcie. Jeszcze tylko dzieciaki chwalą się swoją klasową hodowlą łososi, z której są naprawdę dumni. Na pożegnanie dostajemy jeszcze ekologiczne torby z nadrukiem: "Dziękujemy za wszystko, co dla nas zrobiliście."
Spotykamy się jeszcze z dyrektorem placówki, który mówi, że mamy czuć się jak u siebie i obejrzeć wszystko co nas interesuje. Zaglądamy zatem do miejscowych Buldogów i dziwimy się nieco bo ich logo jest identyczne jak pewnej gdyńskiej drużyny...jakiej, łatwo się domyśleć :)








Ze względu na niedawno obchodzone święto, Dzień Martina Luthera Kinga, dzieciaki ze szkoły swoje marzenia powiązały z miłością, pokojem i wiarą. My zatem wciąż marząc, że nadejdzie taki dzień cytujemy słynnego pastora:
"Miałem sen, iż pewnego dnia moje dzieci będą żyły wśród narodu, 
w którym ludzi nie osądza się na podstawie koloru ich skóry 
ale na podstawie tego, jacy są."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...