2011-10-21

Konya pachnąca różami

Konyę (Konję) odwiedza się zwykle głównie z jednego powodu - dla Rumiego. Jalal ad-din Rumi, poeta i mistyk suficki żyjący w XIII wieku jest jednym z najbardziej znanych i uznanych na całym świecie twórców literatury perskiej, choć niestety w Polsce jego twórczość nadal pozostaje niedoceniana i nieodkryta. Nazywany w Turcji po prostu Melvana ( Nauczyciel ) jest widoczny i rozpoznawany wszędzie w mieście i okolicach. Jego postać odnaleźć można na plakatach, rzeźbach, wystawach sklepów, restauracji i kawiarni . Nawet ciastka i cukierki sprzedawane są z jego podobizną lub symbolicznym znakiem tańczącego derwisza odnoszącym się do utworzonego przez Rumiego zakonu Tańczących Derwiszy. Rumi urodził się w mieście znajdującym się na terenie dzisiejszego Iranu i w wieku kilku lat przeprowadził się wraz z rodzicami do Konyi, która w ówczesnych czasach była stolicą prowincji. 



My Konyię odwiedziliśmy również w znacznej części dla Rumiego. W szczególności mnie bardzo interesuje historia i miejsca związane z tym wspaniałym poetą. Poznani w szkole s Niyaz Usta nai nowi, wspniali przyjaciele, nauczycielki angielskie zabrały nas po południu do muzeum, gdzie znajduje się wiele ciekawych eksponatów związanych z życiem i twórczością Rumiego. Dzięki naszym przewodniczkom dowiedzieliśmy się na przydkład, że w dniu śmierci Rumiego sarkofag jego ojca samoistnie podniósł się do pionu Odwiedziliśmy tam również mauzoleum, w którym pochowany jest Melvana oraz wielu jego towarzyszy oraz uczniów związanych z zakonem sufich. Atmosfera w tym miejscu jest bardzo wyjątkowa. Czuć wielki szacunek, którym muzułmanie otaczają Rumiego.


Do miejsca z grobowcami wchodzi się jak do świątyni, trzeba być odpowiednio ubranym, kobiety (jeśli chcą) okrywają głowę a jeśli nie mają swojej chusty mogą wypożyczyć jedną z leżących w pojemniku przy wejściu. Należy też zakryć buty pokrowcem, takim jak u nas w szpitalach. Niektórzy muzułmanie ściągali obuwie i pozostawiali je przed wejściem.  Wyjątkową uwagą cieszy się inkrustowana masą perłową stara skrzynka stojąca w szklanej gablocie pośrodku ostatniego pomieszczenia. Według zapewnień wielu osób jest tam schowana relikwia Proroka Mahometa, kosmyk jego brody. Zadziwiające jest to, że w całym pomieszczeniu unosi się wspaniały, zniewalający zapach róż. Mogę z całą pewnością powiedzieć, że to jeden z piękniejszych zapachów jaki kiedykolwiek poczułam. Wszyscy z zaciekawieniem rozglądaliśmy się, szukając źródła tego zapachu gdy nagle pewien modlący się staruszek,  z wielkim przejęciem i wzruszeniem na twarzy podszedł do Aiszy, wziął ją za rękę i podprowadził do gabloty z "brodą". Wskazał mały otwór w dolnej części szklanej szyby i uniósł ją pod ramiona.  Popatrzył na naszą małą  Aiszę, która miała chustę na głowie i ze łzami w oczach pogłaskał ją po włosach, po czym wrócił do modlitwy. Potem my nachyliliśmy się do otworu i już wiedzieliśmy co tak pachnie - to była właśnie ta skrzynka. Zadziwiające jest to, że wszyscy z którymi rozmawialiśmy są przekonani, że to nie jest żadna mistyfikacja a jeden z prawdziwych cudów. Mnie zastanawia powiązanie i podobieństwo do opisów wielu chrześcijańskich źródeł, potwierdzających, że ludzie, którzy mieli objawienia Maryji, matki Jezusa również odczuwali niebiańsko piękny zapach róż..... hmmm może jednak coś w tym podobieństwie jest... sami ocencie.


O Rumim mogłabym pisać w nieskończoność i jeśli ktoś jest zainteresowany jego twórczością zachęcam do zajrzenia na nasz blog gdzie znajduje się kilka jego utworów w autorskim tłumaczeniu na język polski (niestety z angielskiego) : http://rumi-mevlana.blogspot.com/

Po pobycie w muzeum Rumiego zostaliśmy zaproszeni najpierw na długi spacer, potem na kawę i zabójczo mocną herbatę do najwyższego w mieście budynku, którego górna część okręca się w okół osi i można w ciągu godziny zobaczyć całą panoramę Konyi i okolic. Dołączyli do nas mężowie naszych znajomych i jedna córeczka. Zrobiło się niezwykle przyjemnie i w rodzinnej atmosferze spędziliśmy wspólnie cały wieczór. Wspaniali, weseli  i pomocni ludzie - patrząc przez ten pryzmat, w Konyi ma wyjątkowych mieszkańców.

 Następnie zabrali nas do małej, swojskiej knajpki na wspaniałą specjalność tego miasta: długie na prawie póltora metra, płaskie "zapiekanki" z różnymi dodatkami. Kelner podaje je nad głowami gości na długich deskach po czym sprytnie zsuwa je na stół. Robione są oryginalnie w 4 wersjach z mięsem mielonym, mięsem ciętym, mięsem i serem oraz z samym serem. Całość podaje się na pokrytym papierem stole, rozrywając je rękoma na kawałki i jedząc wraz z sałatką ze świeżych pomidorów i pietruszki oraz zagryzając sosem jogurtowym i ostrym paprykowym. Na wierzchu zapiekanek położone były długie, zielone ostre papryczki, które nadawały daniu wspaniałego posmaku. Po tak intensywnie spędzonym dniu znajomi załatwili nam tani nocleg w "Domu Nauczyciela". Jutro rano ruszamy dalej na południe.... podobno czeka nas tam wspaniała pogoda.... do zobaczenia przy następniej okazji dostępu do internetu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...