2011-10-18

Ruszyliśmy :)

Pierwsze kroki skierowaliśmy na dworzec kolejowy w Gdyni, stamtąd pociągiem TLK (uwaga, nie spóźniony!? - pomimo swojej taniości) dotarliśmy do Szczecina. Przy okazji pozdrawiamy sympatyczną pasażerkę z naszego przedziału, dzięki rozmowie z którą czas w podróży upłynął szybciej. Mała przegryzka i wspaniale spędzony czas z niemal całą rodzinką, która podjechała aby przywitać się z nami i pożegnać zarazem. Stamtąd po dwóch godzinach przesiedliśmy się do busa firmy Follow Me, wiozącego nas na lotnisko Berlin Shonefeld – tylko polecać, sprawnie, miło i wygodnie. Linie lotnicze Germanwings to niemiecka systematyka i brak problemów z naszymi bagażami podręcznymi (pomimo ilości i wagi). Co prawda przechodząc przez bramkę za swoimi plecami usłyszałem złowrogie: halt, bitte! Ale na szczęście dotyczyło to tylko mojej płci na elektronicznym bilecie – zostałem bowiem Panią Radosławem.
Dwie godziny dwadzieścia minut później, około 2:30 samolot schodzi w sporych turbulencjach na płytę lotniska. Chmury nisko nad ziemią, dopiero tuż przed pierwszym dotknięciem kół z ziemią widzimy światła Istambuł Sabiha Gocken. Lekko przymuleni kierując się instynktem stadnym podążamy za tłumem w kierunku odprawy paszportowej. Kupujemy wizy po 20 $ od osoby, oficer z okienka dla dyplomatów i załóg skinął na nas ręką i już jesteśmy w Turcji.
Kręcimy się jak jakieś zmory po śpiącym terminalu (dosłownie, bo obsługa drzemała sobie tu i ówdzie). W końcu plan tworzy się na miejscu: rozkładamy się i idziemy spać. Znajdujemy kawiarenkę i kilka osób już tam śpiących. Dołączamy do nich i w szerokich fotelach i na mięciutkich kanapach zasypiamy. Po chwili wszyscy sięgamy po śpiwory. Istambuł przywitał nas chłodem, chmurami i … głębokim snem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...