2011-10-26

Habari! Nime toka Poland.

Jesteśmy drugi dzień w Tanzanii. O 9 rano miał przyjechać po nas szkolny mikrobus, ale jak stwierdził jeden z naszych znajomych opady śniegu, zawieje i zamiecie spowodowały lekki poślizg czasowy ;) Jedziemy w rastamańskim klimacie, bo muzyczka i kolory czapki kierowcy żywcem jak z Jamajki. Szkoła pod którą podjeżdżamy jest już z zupełnie innej bajki.


Nowoczesna jak na tutejsze warunki, piękna w całości i od razu rzuca się w oczy ogólnie panujący porządek. Siostry witają nas serdecznie a wśród nich jedna z naszego kraju, od lat na misji w Afryce. Serdeczne uściski i „dzień dobry” brzmi jakoś bardziej wyjątkowo niż zwykle. Szkoła istnieje zaledwie od kilku lat a już wyrobiła sobie dobrą renomę. Nasze odwiedziny w klasach tylko to potwierdzają. Wykładowym jest język angielski więc dzieciaki mają zagwarantowaną lepszą pozycję startową w przyszłą edukację. Czwarte klasy intensywnie pracują ponieważ przygotowują się do egzaminów państwowych. Po pierwszym, regionalnym zajęli drugą pozycję w okręgu.

Dzieci wyjątkowo grzecznie siedzą w klasach w swych pięknie skrojonych mundurkach. Uśmiechają się i witają nas po angielsku. Pierwsze klasy jeszcze nieco słabiej ale od drugiej w górę już świetnie się komunikują. Na warsztaty zapraszamy dwie klasy trzecie czyli niespełna sześćdziesięcioro uczniów. Rozkładamy sprzęt, kiedy po cichutku zjawiają się w sali na najwyższej kondygnacji i w liniach siadają jedno obok drugiego.


Witamy się i ruszamy z pokazem. Z wielkim zainteresowaniem oglądają slajdy ale najbardziej podoba im się bałwan i śmieją się w głos, że w Tanzanii śnieg można znaleźć tylko na szczycie Kilimandżaro. W nieprawdopodobnym skupieniu śledzą każde zdjęcie i chórem, rezolutnie odpowiadają na pytania. Potem chwilę dłużej zatrzymujemy się przy zdjęciu rysia, bo w końcu tutaj w Tanzanii żyją dzikie koty i inne rzadkie gatunki zwierząt. Okazuje się jednak, że dzika fauna na tyle odsunęła się od osad, że zamieszkała w rezerwatach i parkach, wiele kilometrów stąd. Tutejsze dzieci jeżdżą na wycieczki do zoo w Dar es Salaam. Tradycyjnie już nauka polskich słów i śmiech na sali, bo nasze „cześć” okazuje się strasznie szeleszczącym słowem. Idzie im świetnie.


Potem rozdajemy kolorowanki i kredki, a nasi grzeczni słuchacze w ciszy kolorują rysunki, najładniejsze prace nagradzamy nadmuchanymi na prędce balonami z napisem wykonanym czarnym markerem: „POLAND”.




Następnie rozdajemy krówki, tym razem podzielone na trzy części gdyż mamy ich mało a przed nami jeszcze kilka spotkań. Dzieci liżą je najpierw aby językiem wybadać smak po czym wszystkie je zjadają.


Czas na wspólne zdjęcie i powoli kończymy warsztaty. Prosimy o odbicie rączek na naszej fladze i znów mamy bliźniaki, więc pojawiają się kolejne dwa „hand printy”.


Jedna z dziewczynek poproszona przez nas aby opowiedziała o swych marzeniach zdradza nam je do kamery, mamy nadzieję zebrać takie wypowiedzi od innych dzieci w różnych krajach. Wtedy klasy stają naprzeciw nas i śpiewają piosenkę z podziękowaniem dla Dominiki, która prowadziła zajęcia. Robią to tak, że aż pojawiają się dreszcze na skórze a Dominice kręci się łza w oku. Trudno pohamować emocje kiedy tak z czystego serca płyną miłe słowa za wspólnie spędzony czas. Sekretarz szkoły jeszcze raz oprowadza nas po niej po czym chwilę rozmawiamy na korytarzu o tym jak to jest, kiedy dorośli oglądają nasze slajdy. Czują, że chcą poznawać i odkrywać – przyznaje, bo tak jest w jego przypadku. Dochodzimy wspólnie do wniosku, że najważniejsze to mieć marzenia i starać się je realizować.

Po powrocie do bazy idziemy do wioski na zakupy. Trzeba kupić baniak wody bo ta z kranu nie za bardzo nadaje się do spożycia. Studnie głębinowe owszem są ale bywa, że natrafi się na słoną wodę. Na targu sprzedawca owoców najwyraźniej ma z nas niezły ubaw bo wykrzykuje coś w suahili i wszyscy dookoła też się śmieją. Z pewnością dlatego, że kroi nas niemiłosiernie a my się dajemy. No ale cóż, skoro za trzy kilogramy bananów, wielkiego ananasa, olbrzymią papaję i pięcio kilogramowego arbuza oraz kilo ogórków i pomidorów płacimy niespełna dwadzieścia złotych. Pewnie dużo ale jesteśmy szczęśliwi, że mamy świeże owoce i to nam wystarcza. Co do płatności, ze sprzedawcą dogadujemy się systemem obrazkowym, czyli on wyciąga banknot i pokazuje nam ile za daną rzecz oczekuje, po czym ja wyciągam swój pieniądz i oferuję, ile dla mnie to jest warte. Zresztą trudno tu cokolwiek szacować skoro nic nie jest ważone tylko wyceniane, na tak zwane oko.

Wieczorkiem idziemy do kościoła, tam akurat rozpoczyna się różaniec a po nim przygotowania do bierzmowania. Dzieci w ławkach siedzą według wzrostu. W rogu kościoła obok małych organów stoją afrykańskie bębny w różnych rozmiarach. Nagle rozbrzmiewa pieśń w suahili. Śpiewana na dwa głosy wibruje przez uszy i dochodzi do serca. Unosi się w górę a potem cichutko opada, tak, że nam opadają szczęki i miękną nogi. Trzeba przyznać: głosy to oni mają piękne!

ps.
przesyłamy gorące pozdrowienia z Tanzanii dla rodziny Markowskich z Sopotu, której członkowie mocno nam kibicują, jako niezłomni idealiści załączamy przesłanie widoczne ponad naszymi głowami...

4 komentarze:

  1. Od wczoraj nic nie robię,tylko czytam Wasz blog.
    Powodzenia w realizacji marzeń!
    Monika Bąk z Radomia

    OdpowiedzUsuń
  2. I haven't translated it, but I'm enjoying the photos! Take care,

    Rachel :o)

    OdpowiedzUsuń
  3. Do Mamy Moniki:
    dzięki wielkie - fajnie, że komuś się chce czytać to co piszemy ;) pozdrawiamy

    To Rachel: Thanks a lot... but if You want, You can translate our website by google translator in google toolbar task... sorry but we don't have enought to update english version. So, pictures are universal language :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochani stali bywalcy, czytelnicy i zaglądacze :) jeśli macie chwilę, napiszcie coś do nas w komentarzach - uwagi, podpowiedzi, refleksje. Może macie jakieś spostrzeżenia albo informacje, które mogą pomóc nam w podróży lub w zmianie jej kierunku - nadal jest elastycznie :)
    pozdraiamy ciepło z ciepluteńkiej Tanzanii, chyba nawet zbyt ciepłej.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...